czwartek, 23 lutego 2017

TOP 3 #2 ......... Strzelanki pierwszosobowe

Witam z tej strony Mr B, a to drugi już post z serii TOP 3, w której przedstawiam według mnie najlepsze w danej kategorii książki, filmy lub gry. Dziś na warsztat bierzemy strzelanki, czyli z pewnością jeden z najpopularniejszych gatunków gier. Zapraszam.
źródło

Miejsce 3: Star Wars: Battlefront
W tej grze pokładane były ogromne nadzieje, liczono na tryumfalny powrót gier w uniwersum Gwiezdnych Wojen, a nadto doskonałą mechanicznie strzelankę. Jak zwykle przy tak dużym hajpie zawiedziono się. Mimo tego, mi osobiście gra sprawiła dużo radości. Rzeczywiście system strzelania jest zaprojektowany bardziej pod niedzielnego gracza i konsolowca niż pecetowego wymiatacza, jednak sam feeling broni jest bardzo przyjemny. Od strony mechanicznej to taki uproszczony Battlefield, w którego bez problemu popykamy ze znajomym casualem. Całkiem spora ilość trybów rozgrywki: od małych potyczek piechoty, przez starcia bohaterów ze złoczyńcami, po wielkie bitwy z myśliwcami i maszynami kroczącymi, nie daje nam możliwości nudzenia się. Jednak największym atutem tej produkcji EA jest z pewnością klimat. Absolutnie każdy fan Star Warsów musi choć raz zagrać, nawet tylko po to żeby zobaczyć przepięknie animowane, wyjęte żywcem z filmów: pustynie Tatooine, lodowe pustkowia Hoth, czy wilgotne lasy na księżycu Endora. Słowem podsumowania jeśli kiedykolwiek chciałeś zasiąść za sterami X-Winga, odwiedzić Sullust, bądź wcielić się w Vadera, a przy tym szukasz niezbyt wymagającej, przyjemnej, dającej frajdę strzelanki ta pozycja jest dla ciebie.
źródło
Miejsce 2: Battlefield 1
Szczerze mówiąc w tym miejscu miałem małą zagwozdkę, BF1 czy może BF4. W obu tych grach spędziłem podobną ilość godzin, obie mają podobną (prawie taką samą) mechanikę i obie powalają grafiką. Jednak BF1 jest według mnie z kilku powodów lepszy, po pierwsze typowe dla serii gigantyczne bitwy zostały przeniesione w realia I Wojny Światowej, co wniosło sporo świeżości i spodobało się takim kujonom historycznym jak ja. No bo kto by nie miał ochoty polatać sterowcem bojowym, walczyć w okopach za pomocą saperki, jeździć po pustyni na koniu, czy też zdobyć kill streaka za pomocą celnego granatu gazowego. Zmiana epoki oprócz masy nowych broni, gadżetów i pojazdów, przyniosła jedną z najkrótszych, ale i najlepszych kampanii singleplayer. W jej trakcie wcielimy się kolejno w brytyjskiego czołgistę, pilota szulera, włoskiego terminatora model 1914, australijskiego zwiadowcę oraz arabską partyzantkę. Każdy z nich walczy na innym froncie, każdy przeżywa własną historię, pełną własnych tragedii i dylematów moralnych. Kampania zajmuje około 6-7 godzin, chociaż osobiście nie przeszedłem całej, gdyż zająłem się rozgrywkami multi. Co mogę o nich powiedzieć, no więc w dużym skrócie: bardzo dobrze i ładnie zaprojektowane mapy, system rozgrywki praktycznie identyczny jak w innych odsłonach serii, wiele dopracowanych trybów, przyjemne strzelanie, warstwa taktyczna i przede wszystkim doskonała zabawa, zasłużone miejsce 2.
źródło
 I zaszczytne miejsce 1: Counter Strike Global Offensive
Sam się sobie dziwię, czemu CS wylądował na pierwszym miejscu. Oczywiście gra z bardzo dobrą mechaniką, dopracowanymi mapami, przyjemnym systemem strzelania, e-sportową budową i będąca dobrą propozycją do grania z kumplami. Mimo to, przecież grafika tu nie powala, mała ilość trybów daje o sobie szybko znać, bez zgranej drużyny daleko nie zajdziemy, na każdym kroku spotykamy toksyczną społeczność, która wyzywa i wykłóca się o byle o co, a na otwieraniu skrzynek tracimy tu fortunę. Zepsuty system rang sprawia, że po jednym przegranym meczu możemy stracić pozycję na którą pracowaliśmy tygodniami, a po entym z kolei meczu, gdzie w naszej drużynie grają ośmioletnie dzieci, ruscy nie mówiący po angielsku i masa gimnazjalistów, którzy przekleństw używają częściej niż granatów, mamy ochotę rozbić monitor. Jednak ta gra ma w sobie coś czego nie potrafię wytłumaczyć, coś co sprawia, że po kolejnym przegranym meczu i tak przemy dalej bo daje nam to czysty fun, co sprawia, ze potrafimy wstać o drugiej w nocy, żeby oglądać ukochaną drużynę na profesjonalnym turnieju, co sprawia, że po każdym zmarnowanym na skiny euro i  tak otwieramy kolejną skrzynkę i wreszcie co sprawia, że zawsze ale to zawsze wracam do Csa. Niezależnie od tego jak świetna jest nowa pozycja w mojej bibliotece, ja i tak w końcu odpalam tę jedną grę. I właśnie za to coś co sprawiło, że mam już w niej nabite prawie 350 godzin CS:GO zyskuje pierwsze miejsce.
źródło
Zachęcam do komentowania i pozdrawiam Mr B.

A w sumie nie był bym sobą gdybym nie wrzucił czegoś związanego ze Zwierzogrodem.
Co prawda z Overwatcha, ale ciii...

2 komentarze:

  1. Z tej trójki grałem tylko w SW: Battlefront (i tak dwójka była dla mnie lepsza).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie wiem bo w dwójkę nie grałem, ale ta część też spoko

      Usuń